Superinteligencja a ochrona danych osobowych

  

Dzisiejszy wpis będzie inny niż dotychczasowe.

Przez tytułową superinteligencję będziemy rozumieć sztuczną inteligencję (w skrócie: SI). Inspiracją był dla mnie tytuł książki Nicka Bostroma pt. Superinteligencja. Scenariusze, strategie, zagrożenia, która stała się moją lekturą podczas majówki. W końcu nie samym RODO człowiek żyje… 😉

Autor opisuje w niej historyczny rozwój sztucznej inteligencji, wskazuje na różne jej rodzaje (superinteligencja szybka, zbiorowa, jakościowa) i – co chyba najbardziej interesujące – kreśli wizje przyszłego rozwoju.

Dwa stanowiska względem sztucznej inteligencji

Trudno nie widzieć, że ludzkość wchodzi właśnie w erę wielkich zmian technologicznych, które przypuszczalnie wytyczą dalsze ścieżki jej rozwoju cywilizacyjnego na kolejne dziesięciolecia. Rozwój SI odegra kluczową rolę. Jedni upatrują w niej wielkich szans i możliwości, inni dostrzegają zagrożenia, także dla losów życia na naszej planecie.

Zwolennikiem pierwszego podejścia jest Mark Zuckerberg, założyciel Facebooka. Dla niego SI to szansa na dynamiczny rozwój biznesu przy mniejszym zaangażowaniu czynnika ludzkiego.

Na drugim biegunie znajdziemy Elona Muska, przez wielu uważanego na najwybitniejszego współczesnego wynalazcę. Twórca firm takich jak Tesla, SpaceX oraz współtwórca serwisu PayPal, patrzy znacznie szerzej i uważa, że zaawansowana sztuczna inteligencja może łatwo wymknąć się spod kontroli. Dlatego szans na przetrwanie ludzkości jako gatunku upatruje w kolonizacji kosmosu. Tylko czy złowroga SI rzeczywiście tam nas nie odnajdzie?

Ponieważ fascynuje mnie tematyka odkrywania najwyższego potencjału ludzkiego umysłu i z zaciekawieniem obserwuję rozwój nowych technologii, z uwagą czytałem spostrzeżenia Bostroma na temat interfejsu mózg-komputer, potencjalnej supermocy SI polegającej na potęgowaniu własnej inteligencji i zdolności myślenia strategicznego.

Przyznam, że w temacie SI bliżej jest mi do stanowiska Muska niż Zuckerberga.

Rozwój SI może być w wielu obszarach korzystny dla ludzkości, ale nie można lekceważyć możliwych skutków ubocznych.

 

Sztuczna inteligencja wczoraj i dziś

Nie każdy zdaje sobie sprawę, że od wielu lat sztuczna inteligencja jest w mniejszym lub większym stopniu obecna w naszym życiu.

Z badań wynika, że 97 % Polaków korzysta z wyszukiwarki Google. Jest ona niekwestionowanym monopolistą pod tym względem nie tylko w Polsce, ale w również w wielu innych krajach Europy. Według Nicka Bostroma, wyszukiwarka internetowa firmy Google jest największym współczesnym systemem sztucznej inteligencji.

Na przestrzeni kilkunastoletniej działalności, wyszukiwarka Google zgromadziła niewyobrażalne ilości danych. Na podstawie treści wpisów użytkowników stosowne algorytmy były nawet w stanie wiarygodnie przewidzieć gdzie wystąpi kolejna epidemia grypy. Pamiętajmy, że jeżeli firma z Mountain View może nas zidentyfikować (a w większości przypadków tak właśnie jest), to wszystko co wpisujemy w wyszukiwarkę Google Chrome stanowi nasze dane osobowe. Zwracajmy zatem uwagę na to, co tam wpisujemy.

Firmy technologiczne, które opierają się na przetwarzaniu informacji na masową skalę, nie chcą rezygnować z jakichkolwiek danych, w których posiadanie wejdą. O tym, jakie problemy takie podejście może stwarzać na gruncie RODO, opisałem w poprzednim wpisie na blogu.

Ze sztuczną inteligencją eksperymentuje także firma Microsoft. Dwa lata temu na Twitterze uruchomiony został bot o nazwie (imieniu?) Tay. Zaledwie kilkanaście godzin później został jednak zdjęty z kuriozalnej przyczyny. W jego odpowiedziach na wiadomości użytkowników serwisu zaczęły się pojawiać wątki rasistowskie i ksenofobiczne. W niektórych artykułach pisano nawet, że sztuczna inteligencja Microsoftu stała się nazistą…

Nie było to jednak wynikiem błędu w oprogramowaniu, ale rezultatem złośliwych działań niektórych użytkowników Twittera. Bot Microsoftu miał się rozwijać poprzez przyswajanie nowej wiedzy pochodzącej z interakcji z prawdziwymi ludźmi. Niestety, źle na tym wyszedł.

Co ciekawe, polska administracja publiczna już kilka lat temu podejmowała próby ze sztuczną inteligencją. Bodajże od 2012 roku można było porozmawiać z Moniką, wirtualną asystentką ZUS. Wśród ciekawszych odpowiedzi eleganckiej blondynki były: „Jestem tylko programem komputerowym i nie potrafię kłamać”, „Mieszkam w Internecie” i „Czasem mam problemy ze zrozumieniem ludzi”. Monika ma 35 lat i jest jeszcze panną. Powinna wybaczyć mi podanie jej wieku, ponieważ żyjąc w świecie wirtualnym nie podlega biologicznym procesom starzenia się. Czy zmieni kiedyś swój stan cywilny? Kto wie…

W niektórych serwisach internetowych już podczas albo bezpośrednio po rejestracji jesteśmy witani przez wirtualne asystentki, będące w rzeczywistości botami opartymi na SI. Czy tak będzie wyglądać przyszłość Internetu?

 

Sztuczna inteligencja jutro

Wizja rozwoju SI została opisana przez Williama Gibsona w powieści Neuromancer z 1984 r. (zbieżność z Rokiem 1984 Orwella czysto przypadkowa?)

Główny bohater, Case, jest jednym z najlepszych „kowbojów cyberprzestrzeni”, który za nielojalność wobec jednego ze zleceniodawców został ukarany uszkodzeniem układu nerwowego, co uniemożliwia mu dalszą pracę i skazuje na uwięzienie w fizycznym ciele.

Z pomocą przychodzi mu niejaki Armitage, który finansuje operację naprawienia układu nerwowego Case’a, dzięki czemu ten odzyskuje zdolność podłączania swojego umysłu do komputera. Wkrótce okazuje się jednak, że w trakcie zabiegu w jego organizmie umieszczone zostały woreczki z mykotoksyną, które rozpuszczą się, jeżeli Case nie wykona na czas zadania specjalnego powierzonego mu przez Armitage’a. Nie muszę chyba dodawać, że w tle tej misji jest sztuczna inteligencja.

Futurologiczne koncepcje Gibsona stały się inspiracją dla twórców kultowego Matrixa. Bohaterowie powieści większość część swojego czasu spędzają w cyberprzestrzeni, a granice pomiędzy światem wirtualnym a realnym często ulegają zatarciu. Każda misja zaczyna się od przełamania „lodu”, czyli logicznego oprogramowania defensywnego ofiary.

Tytułowy Neuromancer to system SI obdarzony własną osobowością, którego jedną z funkcji jest kopiowanie umysłów ludzi do pamięci RAM w celu ich dalszego rozwoju. Jego bratem bliźniakiem jest Wintermute, który chce się połączyć z Neuromancerem, wbrew jego woli. Ten ostatni posiada już swoją stabilną osobowość i obawia się, że takie połączenie doprowadziłoby do pozbawienia go tożsamości.

Warto zwrócić uwagę, że wszechobecność nowoczesnych technologii w naszym codziennym życiu paradoksalnie może doprowadzić do regresu intelektualnego człowieka. Przykładowo, jeżeli podczas jazdy samochodem zawsze korzystamy z GPS, zwalniamy się z samodzielnego decydowania, którą trasę wybrać. W efekcie, nasz mózg się rozleniwia. Wszelka rutyna, nuda i bezczynność nie są sprzymierzeńcami człowieka, który chce rozwijać się intelektualnie.

Innymi słowy, możemy stworzyć zaawansowane systemy SI, które będą same się uczyć, aby mogły nas lepiej obsługiwać, podczas gdy my sami, zwolnieni z myślenia i wysiłku intelektualnego, będziemy cofać się w rozwoju. Oczywiście, wizja ta nie musi się spełnić.

Może być również tak, że z czasem roboty i zautomatyzowane procesy oparte na SI przejmą wykonywanie czynności, którymi ludzie z różnych przyczyn nie chcą się zajmować, a my sami będziemy mogli poświęcić się lub zyskamy więcej czasu na to, aby cieszyć się życiem i rozwijać nasze wzajemne relacje. Może się jednak okazać, że z czasem będziemy musieli zacząć dbać także o relacje …z naszymi domowymi robotami.

Pamiętacie kreskówkę Jetsonowie i gospodynię Rosie, która stała się niemal członkiem ich animowanej rodziny? A może widzieliście film fabularny Człowiek przyszłości (oryg. Bicentennial Man) z Robinem Williamsem w roli tytułowej?

Lektura Neuromancera z różnych powodów była dla mnie niełatwa i na pewno nie jest to pozycja, którą poleciłbym każdemu. Powieść ta jest adresowana do specyficznego czytelnika. Niemniej, nawet w tego rodzaju lekturach możemy znaleźć nieoczywiste korzyści dla rozwoju naszego umysłu. Kiedy wystawiamy mózg na duży wysiłek związany z koniecznością poznania czegoś nowego, podwójnie go stymulujemy.

Jak stwierdził psycholog Wojciech Eichelberger, im mniej na czymś się znamy, tym większe korzyści odniesiemy w zajęciu się właśnie tym. Nasze ścieżki nerwowe zostaną pobudzone w stopniu, który nie jest możliwy, gdy robimy wciąż to samo – chodzimy w te same miejsca, czytamy te same książki czy obracamy się cały czas w kręgu tych samych osób. Jeżeli ktoś wykonuje ćwiczenia fizyczne, warto aby je sobie urozmaicał. Samo nowe ułożenie ciała, a nawet samych rąk, zmusi mózg to wysiłku poznawczego.

Cuda zaczynają się dziać w momencie, kiedy w wyniku skoncentrowanego wysiłku zaczynamy przekraczać nasze wrodzone ograniczenia. Możliwości ludzkiego umysłu, który przekroczył utarte ścieżki konwencjonalnego myślenia, są zdumiewające.

 

(Za)wartość ludzkiego umysłu na dysku komputera?

Michio Kaku, profesor fizyki na Uniwersytecie w Nowym Jorku, w swej książce Fizyka przyszłości. Nauka do 2100 roku kreśli z kolei wizję tzw. odwrotnej inżynierii mózgu.

Polegać ma ona na rozłożeniu ludzkiego mózgu, neuron po neuronie (tak jak mechanik, śrubka po śrubce, rozbiera na części pierwsze silnik samochodu), w celu wykonania symulacji neuronów na komputerze o potężnej mocy obliczeniowej.

Jeżeli rzeczywiście udałoby się przenieść zawartość umysłu człowieka do komputera, to uzyskano by w ten sposób dostęp do danych o charakterze osobistym na niespotykaną wcześniej skalę, w tym do informacji najbardziej wrażliwych.

Co więcej, taki superkomputer mógłby przewidywać przyszłe zachowania miliardów neuronów na podstawie istniejących już ścieżek zapisu informacji w ludzkim mózgu, które teraz mogłyby zostać odczytane. Otworzyłoby to całkiem nowe możliwości w zakresie profilowania osób fizycznych, o których twórcom RODO nawet się nie śniło.

Jakby tego było mało, oprogramowanie mogłoby dokonywać analizy czynników, które znajdują się u źródła podejmowanych przez człowieka decyzji. Być może moglibyśmy odkryć ukryte determinanty ludzkiego zachowania – dlaczego ktoś kradnie lub pada ofiarą nałogu, dlaczego jeden człowiek zabija, a inny ratuje życie, czasem narażając swoje własne? Jeżeli jednak takie możliwości się pojawią najważniejsze pytanie będzie brzmieć – co z tą wiedzą zrobimy?

Technologia pozwalająca na zdalne odczytanie i przeniesienie myśli człowieka do pamięci komputera byłaby potencjalnie największym zagrożeniem dla prywatności spośród wszystkich do tej pory zidentyfikowanych.

Od razu pojawia się cała masa pytań, czy byłaby ona w jakimkolwiek zakresie do pogodzenia z regulacjami o ochronie danych osobowych. O zasadzie minimalizacji danych nie mogłoby być mowy, jeżeli mielibyśmy dostęp do wszystkiego. Jak skonkretyzować cel przetwarzania i jaka podstawa prawna miałaby je uzasadnić?

Nie mam wątpliwości, że na gruncie obecnych regulacji o ochronie danych osobowych zgoda podmiotu danych nie byłaby prawnie skuteczna.

Patrząc w przyszłość, mogę sobie wyobrazić połączenie podstawy przetwarzania w postaci zgody z istnieniem ważnego interesu publicznego, np. celem zwielokrotnienia mocy obliczeniowych umysłu wybitnej jednostki (lub utworzenia zbiorowego super-umysłu) dla wynalezienia lekarstwa na nieuleczalną chorobę albo w celu obrony rasy ludzkiej przed …sztuczną inteligencją, która wymknęła się spod kontroli.

Jednak zadawanie powyższych pytań będzie miało większy sens dopiero w momencie, gdy pojawi się technologia, która będzie umożliwiać digitalizację mózgu żywego człowieka, a na chwilę obecną jest do tego jeszcze baaardzo daleko.

Prawo ochrony danych osobowych dotyczy osób fizycznych w rozumieniu prawa cywilnego, a zatem osób żyjących. Po śmierci biologicznej ochrona ta ustaje i ewentualne ograniczenia w zakresie przetwarzania danych osobowych dotyczących osoby zmarłej mogą być konstruowane w oparciu o dobra osobiste krewnych osoby, która odeszła, w szczególności prawo do kultu po osobie zmarłej.

Co jednak się stanie, gdy mózg przeniesiony do sieci za pomocą supernowoczesnej technologii przyszłości zachowa pewne elementy jednostkowej świadomości nawet po fizycznej śmierci jego właściciela?

Powyżej zarysowałem kilka wizji rozwoju technologicznego – czy są one fascynujące czy przerażające, to już zostawiam do indywidualnej oceny każdego Czytelnika.

Skąd w ogóle pomysł na taki wpis?

Uważam, że to, czym się dzielimy, wzrasta także w nas samych. Tak jest również z wiedzą. Jest to także jeden z powodów, dla których prowadzę niniejszego bloga. Aby mieć ciekawe życie, trzeba dać siebie poznać, trochę się otworzyć. Jeżeli chcemy zostawić ślad po sobie, nie możemy być ludźmi całkowicie anonimowymi. Dotyczy to również tych z nas, którzy zawodowo zajmują się ochroną danych osobowych 😊

Jeżeli spodobał Ci się ten post, zapraszam Cię do nawiązania kontaktu na Linkedin oraz udostępnienia wpisu Twoim znajomym.

Dodaj komentarz